W kinach w całej Polsce, od niedawna możemy oglądać kolejny obraz określany mianem jednej z największych produkcji historycznych ostatnich lat, czyli "Syberiadę Polską", w reżyserii Janusza Zaorskiego. Jak już tytuł wskazuje, jest to kolejny film poświęcony kultywowaniu ducha martyrologii narodowej. Swego czasu, z szeregu obrazów przedstawiających cierpienie narodu, tragiczne historie wielkich bohaterów, chciał wyłamać się Jerzy Hoffman z Bitwą Warszawską oraz Renzo Martinelli z Bitwą pod Wiedniem. Te jednak okazały się tak słabe, że lepiej je pominąć milczeniem.
Film został nakręcony na podstawie powieści o tym samym tytule, autorstwa Zbigniewa Domino i był tworzony przez ponad sześć lat. Dlaczego aż tak długo? Przyczyna była oczywista – brak pieniędzy, do czego sam reżyser przyznał w jednym ze spotkań z widzami. W tym czasie, reżyser zbierał liczne informacje na temat życia Sybiraków u ostatnich żywych zesłańców, a także u ich potomków, co miało dać w rezultacie jak najbardziej realistyczny obraz życia w obozie pracy.
Fabuła opowiada o mieszkańcach bezimiennej wioski na Kresach Wschodnich. 17 września 1939 roku wioskę zajęły wojska sowieckie. Niedługo, bo już 10 lutego 1940 roku, zostali wywiezieni w głąb Syberii. Podróży wielu z nich nie przeżyło, a ci którym się to udało, zostali skazani na ciężką pracę w obozie pracy. Los, jakiego doświadczyło setki tysięcy obywateli II RP, możemy poznać na przykładzie grupy głównych bohaterów.
Podczas dwugodzinnego seansu, Zaorski prezentuje wszystkie aspekty życia zesłańców: śmierć, choroby, ciężka praca, ale także przyjaźnie, miłość i nieoczekiwane gesty pomocy. Każdy stara się przetrwać, raz jest lżej, a raz ciężej...
Film zapewne zarobi głównie na wycieczkach szkolnych. Od strony technicznej trochę zawodzi, narracja pozostawia obojętnym, błędy historyczne niestety są obecne... Znajdźcie mi obóz pracy dla przesiedleńców gdzie: jest czysto, jeńcy mają ogrzewanie, gdzie znajduje się szpital, można obchodzić święta narodowe i kościelne!