Tak, zgadza się. Dzisiaj są Walentynki, ale też i zwykły normalny dzień, w którym trzeba iść do pracy, wysłać dzieci do szkoły i na dodatkowe zajęcia. Nie będzie wierszyków, serduszek ani historii tego święta. Zastanowię się jednak czy w ogóle warto obchodzić importowane święta, jak na przykład właśnie Walentynki.
Każdy kraj, również Polska, posiada swoją własną unikalną tradycję, a co za tym idzie własne święta. W Polsce istotne było wszystko to, co jest związane z kultem ziemi i powtarzaniem się cyklu przyrody. Obchodzono (i gdzieniegdzie nadal obchodzi się) dożynki, święto ognia i wody czy Zaduszki. Jednak współcześnie panuje moda na przejmowanie świąt z innych kultur. Nasze dzieci uczą się języków, a wraz z nimi poznają inne tradycje. Choć obecnie święta importowane to zjawisko powszechne to można spojrzeć na nie przychylnym okiem. Przede wszystkim obyczajowość ludzka jest dynamicznym i zmiennym zjawiskiem, a osobowość nas, Polaków zmienia się. Wiele osób zwraca uwagę na to, że nasze obyczaje świętowania wywodzą się z chrześcijaństwa i gloryfikują cierpienie, pokutę, posłuszeństwo. Są to święta (w większości) nostalgiczne, smutne i poważne. Obecnie znacznie zwiększyło się tempo życia. Ludzie, głównie w większych miastach więcej pracują, szybciej żyją, także nikogo nie dziwi, ze chcemy więcej i huczniej się bawić. Ponadto wszelkie nowinki i zjawiska łatwiej się adoptują i nie oszukujmy się niektóre zwyczaje lepiej się sprzedają. Mimo, że w kulturze słowiańskiej jest święto miłości – noc świętojańska, to raczej nie da się na nim zarobić. A jeśli chodzi o Walentynki to są gotowe wzorce – kartki, serduszka, prezenty, wiersze. Są to miłe i zabawne dodatki, a co więcej dla sprzedawców dają się przeliczyć na konkretne sumy.
Osobiście uważam, ze wszystko da się połączyć i ze sobą pogodzić. Dla tych wszystkich, którzy są tradycjonalistami, interesują się kulturą nic nie stoi na przeszkodzie by uczestniczyć w naszych tradycyjnych świętach, ponieważ jak najbardziej są organizowane. Wszak na mniejszą skalę, w mniejszych miejscowościach czy społecznościach, ale są. Ale warto też poddać się magii świąt które przyszły z Zachodu. Kiedy byłam nastolatką, marzyłam o stosie walentynkowych kartek od cichych wielbicieli, a potem romantycznych wieczorach spędzonych z ukochanym. Nie zawsze jednak rzeczywistość była tak różowa, wiec z czasem moje nastawienie zmieniło się na całkowicie obojętne. Miłe tylko były gesty mojej mamy, która zawsze w Walentynki dbała o to żebyśmy w domu dostali chociaż małego czerwonego lizaka w kształcie serca. Jednak ostatnio moje nastawienie do Walentynek ponownie się zmieniło. Trochę dzięki mojej córce. W szkole dzieci przesyłają sobie kolorowe kartki z miłymi wierszykami. Koleżanki koleżankom, koledzy koleżankom, koleżanki kolegom a nawet nauczycielom. Dlatego tego dnia zamawiamy pizze, robię super słodki deser i wręczamy sobie symboliczne prezenty. Za każdym razem przypominając córce, że kochając się wzajemnie walentynki mamy każdego dnia.
Dziś 14 lutego, Walentynki…
- Redakcja
- Rodzina