Facebook Twitter Linked GPlus

Krótka historia

Tak samo jak długie są dzieje ludzkości, tak długa (i fascynująca, bynajmniej dla mnie) jest historia afrodyzjaków. Ale czymże w ogóle są ów afrodyzjaki?  Powszechnie uważa się, że są to wszelkiego rodzaju składniki zwiększające pożądanie seksualne. Taką właśnie definicję znaleźć można w „Leksykonie erotyki”: „afrodyzjaki, wywodzące się od imienia greckiej bogini – Afrodyty określenie najróżniejszego rodzaju środków, stosowanych w celu wzmocnienia miłości i potencji”. Podobnie uważa Władysław Kopaliński, który uważa, że afrodyzjak to: „środek (roślina, lek itd.) pobudzający, wzmagający popęd płciowy”. W tym miejscu pozwolę sobie na osobistą dygresję – pamiętajmy, że działanie niektórych substancji choć zostało udowodnione naukowo to jednak większość działa wyłącznie dzięki sile wyobraźni. Ale powróćmy do tematu, bo dziś skupiamy się na historii. „Jednym z najdawniejszych przejawów wierzeń i kultów erotycznych są obrzędy magii miłosnej”. Magia miłosna polega na wzniecaniu uczuć wybranej osoby i przywiązaniu jej do siebie. Specyficzne właściwości w tego typu działaniach przypisywano głównie ziołom, „wierząc w ich moc wpływania na urodę i powab, ale także niektórym specyfikom (…) w rodzaju proszku z kości umarłych, popiołu z drzew rosnących na grobach, serca kreta, gołębi lub rytualnie zabitej kury czy krwi menstruacyjnej”. „Idąc na tańce, spragnione miłości dziewczęta wkładały do butów korzonki pewnych ziół, ponieważ wyglądały jak męski członek (…), sikały do butów ukochanego lub dawały mu jabłko, które wcześniej wkładały między nogi”.  Nasuwają się na myśl mi w tym miejscu średniowieczne czarownice. Do swoich magicznych mikstur używały między innymi żywicy drzew, jaszczurek, przepiórek, włosów mężczyzn (oczywiście tych na których miał być rzucony czar). Już w Starym Testamencie zaleźć można zioło określane miłosnym – a była nim mandragora, która używana była w Starożytnym Egipcie. Afrodyta – grecka bogini miłości – sięgała po potrawy ze stworzeń, które zamieszkiwały morskie głębiny (czyli popularne dziś owoce morza), a siły do miłosnych igraszek brała jedząc ambrozję, czyli potrawę z kaszy jaglanej i miodu. Ponadto w starożytnej Grecji na potencję polecano napój, który był przygotowywany z dzikich orchidei i ciepłego jogurtu. Co więcej, „Grecka literatura erotyczna zaleca spożywanie cebuli, marchwi, trufli, jajek, miodu i ananasów”. Rzymianie „poszerzyli greckie menu o genitalia różnych zwierząt, uznawanych za kochliwe lub dzikie: osłów, wilków, jeleni, wzbogacając w ten sposób afrodyzujacą ucztę o odrobinę magii”.
Wspomnę jeszcze, że co kraj to… afrodyzjak. Z Dalekiego Wschodu pochodzi nalewka z korzenia żeń-szenia. Pili ją chińscy cesarze. W Indiach za najlepszy afrodyzjak uchodziły ! konopie, w Hongkongu i Tajwanie jadano zupy z wkładka z tygrysiego penisa. „Według mieszkańców Bałkanów libido wzrasta po zjedzeniu oczu jagniąt, a Węgier – grzebieni kogutów (…). W dawnej Polsce najbardziej znanym zielem o miłosnym działaniu był lubczyk”, rozmaryn, ruta, szyszki chmielu, jałowiec, a także przepiórcze jaja.  

Aresie L., Starke K. : Leksykon erotyki, Książnica, Katowice 1998,
Kopaliński W.: Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Wiedza Powszechna, Warszawa 1989,
Warbuton D.: Mały Słownik Afrodyzjaków,  Universitas, Kraków 1996,
Wróbel Z: Erotyzm w religiach świata, Wydawnictwo Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej, Łódź, 1990


W kolejnej części: „Afrodyzjaki, czyli zdrowa dieta”
Zapraszam już niedługo

Polecane publikacje

 

baner 120 ktosiek okladka feniksbaner przeszlosc okladka baner lacza nas roznice okladka ok