Facebook Twitter Linked GPlus

 

Facebook Twitter Linked GPlus

Teresa Szopińska z Departamentu Zwiększania Szans Edukacyjnych w Ministerstwie Edukacji Narodowej - podkreślała wagę środowiska, które kształtuje właściwe wybory w późniejszym wieku.  Ponadto aby jakakolwiek akcja uświadamiająca przyniosła dobre efekty, musi być powtarzalna, rozciągnięta w czasie, oparta na dobrych praktykach i współdziałaniu wielu środowisk. Promocja zdrowego żywienia jest popierana przez ministerstwo i już realizowana w różnych grupach wiekowych.

Agnieszka Miszczak-Płóciennik - Naczelnik Wydziału Finansowania Szkół i Projektów Unijnych z Departamentu Doradztwa Oświaty Rolniczej i Nauki MRiRW postulowała na przykład zapisać w ustawie, aby w dostawach do sklepików szkolnych 50% stanowiły owoce i warzywa, najlepiej miejscowe. Dzieci, zwłaszcza z rejonów mniej zamożnych, nie mogą pozwolić sobie na zakup owoców w sklepiku i bardziej zasadne  byłoby dostarczenie im posiłków. Ministerstwo Rolnictwa znając realia prowincjonalnych szkół prowadzi już własne akcje: "Owoce w szkole" czy "Dzień chleba", ale projekt wprowadzania pełnowartościowej żywności do sklepików na pewno będzie  popierany.

Andrzej Gantner – dyrektor generalny Polskiej Konfederacji Producentów Żywności stwierdził natomiast, że za to czy jesteśmy otyli i bardziej narażeni na choroby cywilizacyjne odpowiadamy my, podobnie jak za dzieci odpowiadają rodzice. Nie zgodził się, że wszystkiemu winne są produkty, a za stan odżywienia społeczeństwa odpowiada przemysł przetwórczy. To zrzucenie odpowiedzialności na innych.

Czynnik żywieniowy wpływa na zdrowie dzieci i ważne jest stworzenie modelu bezpiecznego odżywiania i w konsekwencji doboru produktów. Produkty powinny być naturalne, świeże, jak najmniej przetworzone, dobre jakościowo, ale zmiany asortymentu w sklepikach szkolnych należałoby wprowadzać  w drodze ewolucji i zmian w świadomości kupujących – stwierdziła dr Halina Wecker  - kierownik Zakładu Żywienia i zespołu medyczno-żywieniowego z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.
Prof. Katarzyna Stoś z Instytutu Żywności i Żywienia potwierdziła, że żywienie ma kolosalne znaczenie w rozwoju dzieci. Wspólnie z AWF, CZD i Polskim Towarzystwem Dietetycznym rozpoczyna się właśnie program walki z otyłością i upowszechniania aktywności fizycznej. Nadmieniła jednak, że polski przemysł spożywczy powinien dążyć do ograniczenia ilość soli, cukru i tłuszczu w niektórych produktach przetworzonych.

Dr Jadwiga Hamułka z Wydziału Nauki o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji  SGGW przypomniała o akcji "Wiem, co jem" prowadzonej od 2006 roku. Zmiana upodobań dzieci nie jest łatwa. Na wybór konkretnych produktów wpływ mają: rodzina, szkoła, środki masowego przekazu, rówieśnicy, ale także np. stres.

Marta Widz z Centrum Komunikacji Społecznej U. M. St. Warszawy opowiedziała się za wprowadzeniem zmian rewolucyjnych, czyli ustawowym wprowadzeniem żywności o dużych walorach odżywczych do sklepików szkolnych (bazując na doświadczeniach programu „Wiem, co jem” i modelach zagranicznych). W Tentino we Włoszech automaty sprzedają tylko owoce, sok, kanapki i batoniki zbożowe. Nie ma spełniania niezdrowych zachcianek i wszystkich życzeń. Mówiła także, że trudno będzie określić, które produkty uznać za najlepsze, a które wyeliminować z diety dzieci i może w ogóle warto zastanowić się nad zmianą organizacji żywienia w placówkach szkolnych.

Anna Bisz - kierownik działu „Warzywa i owoce w szkole” w Biurze Wspierania Konsumpcji w Agencji Rozwoju Rolnictwa omówiła  krótko unijne programy „Owoce w szkole” i „Szklanka mleka”, które wdrożono niedawno w placówkach oświatowych i potwierdziła, że konieczna jest zmiana organizacji konsumpcji.

Wisława Ostręga z Głównego Inspektoratu Sanitarnego przestrzegła przed pochopnym klasyfikowaniem żywność jako dobrej lub złej. Można mówić jedynie o żywności zalecanej i niezalecanej i nie tyle o sklepikach w szkole, co raczej o żywieniu dzieci w szkole, bo sklepik to pojęcie wąskie, a Małgorzatę Kędzierską z Zespołu Edukacji i Wychowania w Biurze Rzecznika Praw Dziecka zaniepokoił fakt wchodzenia firm cateringowych do żłobków i dowolności w układaniu jadłospisu w szkolnych stołówkach.

Lidia Żebrowska - przedstawicielka KRRiTV zauważyła, że ogromne pieniądze wydawane są na promocję żywności – w samych mediach elektronicznych – 1 mld zł. Ważne jest, aby pieniądze te były wykorzystane zgodnie z ustaleniami, które określają kiedy i jakie treści mogą być prezentowane przed, w czasie i po audycjach dla najmłodszych. Młodym umysłom szczególnie łatwo coś zasugerować w reklamie, więc ostrożność musi być duża.

Dr Danuta Gajewska – prezes Polskiego Towarzystwa Dietetyki zastanawiała się, czy mamy sklepiki szkolne czy może raczej sklepiki w szkole, bo to niemała różnica. Postulowała też konieczność stworzenia narodowego programu żywienia dzieci i młodzieży. Powinien powstać interdyscyplinarny zespół ekspertów, który ustali jaka żywność jest wskazana dla dzieci i to stołówka powinna być jednocześnie sklepikiem szkolnym. Opowiedziała się za rewolucją w żywieniu w placówkach oświatowych i podawała przykład Stanów Zjednoczonych, gdzie sporządzono listę certyfikowanych produktów przeznaczonych do sklepików. W świecie funkcjonuje wiele wzorców, które z łatwością można przystosować do warunków polskich.

Za rewolucją opowiedziała się także Iwona Turowska, dyrektorka szkoły podstawowej w warszawskiej Białołęce, lidera we wprowadzaniu wartościowego żywienia. Wiele lat starań przełożyło się w niewielkim stopniu na zmianę upodobań dzieci. Sklepik prowadzony jest przez rodziców w formie kawiarenki, ale mimo to efekty są nieadekwatne do włożonej pracy. Warto więc poszukać nieewolucyjnych rozwiązań, stworzyć normy prawne, które tę sferę uregulują.

W dyskusji przewijał się dramatyczny wątek, że praktycznie rzecz biorąc żywienie dzieci w szkołach, przedszkolach i żłobkach wymyka się spod kontroli. Posiłki, produkty mogą być kontrolowane tylko na zawartość mikroorganizmów i obecność szkodliwych substancji, natomiast nie ma norm, które mogłyby wykluczyć wszystko, co jest zbyt słone, tłuste i rażąco nieprzydatne dla dzieci w danej grupie wiekowej. Konieczne jest opracowanie całościowego podejścia do zdrowego żywienia i aktywności fizycznej. Niektórzy postulowali stworzenie jednego, wieloletniego, ponadresortowego projektu, który objąłby cały kraj. Inni uważali, że programy realizowane przez różne instytucje działają na wiele sposobów i młodzi ludzie są bombardowani informacjami o żywieniu zgodnym z piramidą produktową. Najważniejsze, a może i najtrudniejsze, będzie określenie, co może być zalecane dzieciom, a co im szkodzi. W przypadku owoców i warzyw nie ma wątpliwości, że należą do produktów najbardziej pożądanych w diecie, najlepiej, aby  pochodziły z ekologicznej uprawy.

Wiele akcji, wiele środowisk, wiele osób, którym na sercu leży zdrowie dzieci. Wiele dróg do osiągnięcia celu. Dyskusja potwierdziła, że lekarze, dietetycy, rodzice, dyrektorzy szkół opowiadają się za stworzeniem ram prawnych, które umożliwią organom kontrolnym czuwanie nad jakością żywienia naszych dzieci. Czy jest czas na ewolucję?

Polecane publikacje

 

baner 120 ktosiek okladka feniksbaner przeszlosc okladka baner lacza nas roznice okladka ok